Poznajcie wiktoriańskie brzmienie.
Po dłuższej przerwie w pisaniu postanowiłem wziąć
na warsztat kogoś świeżego, a zarazem wyjątkowego. Victorians – Aristocrats’
Symphony, czyli bielski kwartet wykonujący metal symfoniczny z rozmaitymi
wpływami z właśnie wydanym albumem „Revival” okazał się być doskonałym celem na
kolejną recenzję. Muzycy, którzy notabene odpowiedzialni byli za opisywane
jakiś czas temu na tejże stronie Noxiferis odpowiedzieli mi na kilka pytań
wyjaśniając okoliczności powstania zespołu i dzieląc się swoimi inspiracjami.
THoG: Jak mi wiadomo, jeszcze do niedawna w podobnym składzie tworzyliście typowo
gotycki zespół Noxiferis. Co was skłoniło do sięgnięcia po klimaty
wiktoriańskie? Skąd niecodzienny pomysł połączenia ich z visual kei?
Utis: No właśnie... z tym “typowym” gotykiem zawsze był problem. Noxiferis miał być
progresywnym zespołem gotyckim i był takim przez kilka lat. Bardzo lubimy takie
klimaty i zawsze z sentymentem wspominamy utwory i koncerty, które przyszło nam
zagrać pod sztandarem Noxi, ale pojawiły się pewne sygnały, które kazały nam
zastanowić się: czego oczekujemy po swojej twórczości?
Vi: W Noxiferis popuściliśmy wodze naszych fantazji. Skupiliśmy się na gotyckich
wokalach oraz progresywnych rytmach i gitarach. Całość wyszła dość oryginalnie,
co powodowało zainteresowanie innych muzyków, natomiast - według mnie -
materiał nie sprawdził się na koncertach. Podjęliśmy decyzję, że zespół chce
się skupić na graniu koncertów, ponieważ to publiczność daje nam energię do
dalszego działania. Pozostając wiernymi naszym klimatom, naszą uwagę
przenieśliśmy w kierunku pięknych melodii, koncertowych utworów oraz
charakterystycznego image’u. Chcemy grać muzykę, która nie pozawala zostać
obojętnym oraz dawać z siebie wszystko na koncertach.
Utis: Kiedy doszliśmy do przekonania, że potrzebujemy takiego projektu jak
Victorians, ważna była dla nas właśnie idea, która byłaby czymś nadrzędnym w
stosunku do twórczości muzycznej, a w przypadku idei zazwyczaj dochodzi się do
rewolucji (albo odrodzenia). My wierzymy, że sztuka może odmienić ludzkie życie
i świat wokół nas, który w swoim pośpiechu ślizga się jedynie po powierzchniach
prawdziwych wartości i jest jak wielki gorset, który trzeba rozciąć, aby
znaleźć miejsce dla urzeczywistnienia swoich fantazji (a tak się składa, że
nasze krążą wokół kultury XIX wieku)
THoG: Z tego, co wyczytałem z informacji o Was, aranżacjami symfonicznymi,
które zdecydowanie dominują w Waszej muzyce zajmuje się basista. Czy wszystko
komponowane i nagrywane jest za pomocą wtyczek i syntezatorów, czy może
użyliście na Waszym albumie kilku prawdziwych instrumentów?
Utis: Basista to mało powiedziane! Nazwijmy go nieskromnie multiinstrumentalistą. W
Noxiferis grał podczas koncertów raz na perkusji, innym razem na klawiszach,
teraz na basie, a oprócz tego jest wieloletnim gitarzystą solowym innych
zespołów... podobnie zresztą nasz perkusista! Ale do meritum: z zapisem nutowym
i rozpisywaniem partytur nie ma problemu... Problem pojawia się w momencie,
kiedy musisz wynająć orkiestrę... może nie tyle “wynająć”, bo to standardowa
usługa, ale “wyłożyć środki” na wynajem Dlatego orkiestracje, które
naszym zdaniem brzmią rewelacyjnie, pochodzą z magicznego pudełka i
wygimnastykowanych paluchów...
Vi: Dbam tylko o to, aby nasza muzyka brzmiała "pełnie" i spójnie.
THoG: W jaki sposób radzicie sobie z tak zawiłymi aranżacjami na koncertach nie
posiadając klawiszowca?
Vi: Z przyczyn praktycznych, nasze misternie zaaranżowane orkiestracje są jedynie
uzupełnieniem koncertowych rytmów oraz riffów, wypełniających przestrzeń
pomiędzy wersami ożywionymi potężnym operowym głosem naszej wokalistki Eydis.
Utis: To prawda! Chociaż przez długi czas szukaliśmy klawiszowca, który uzupełniłby
nasz skład, ostatecznie zaniechaliśmy tej czynności i świetnie radzimy sobie
jako kwartet. Co do występów na scenie: oczywistej legitymizacji takiego grania
udzieliły nam inne zespoły, które bądź to mają klawiszowców, ale grają oni
tylko niektóre partie instrumentów (patrz: Nightwish i in.), a reszta
orkiestracji gra sobie w tle, bądź nie mają klawiszowca, a orkiestracje stanowią
tylko uzupełnienie kompozycji (Amaranthe i in.)
THoG: Muszę przyznać, że album "Revival" brzmi całkiem dobrze. Kto
stoi za jego realizacją?
Utis: Mariusz Piętka z częstochowskiego MP Studio. Świetny człowiek i świetny
fachowiec, emanujący spokojem, cierpliwie odpowiadający na wszystkie nasze
pytania. Zdecydowanie osoba i studio godne polecenia, co z czystym sumieniem
robię!!!
Płyta została wydana w formie digipacka, z grafikami naszego pomysłu i
wykonania.
THoG: Płyta wydana, więc jakie plany na najbliższą przyszłość?
Vi: Teraz pozostało nam już tylko zdobycie serc wszystkich miłośników symfonicznego
metalu na całym świecie. Tak, plany mamy śmiałe, ale wiary w siebie nam nie
brakuje, wystarczy spojrzeć na to, jak bawi się publiczność na naszych
koncertach.
Utis: O tak! Koncerty!!!
THoG: Z pewnością wiele osób, tak jak ja, chciałoby zobaczyć Was na żywo.
Możemy spodziewać się jakieś trasy koncertowej?
Vi: Niestety, trasa wiąże się z kosztami, więc będziemy się musieli wstrzymać z nią
do momentu, aż będziemy wiedzieć, że posiadamy odpowiednie zainteresowanie w
poszczególnych miastach. W chwili obecnej pracujemy nad naszym pierwszym
teledyskiem, który - mamy nadzieję - pomoże nam dotrzeć do odpowiedniej ilości
fanów.
Utis: Co nie zmienia faktu, że gdy nadarzy się okazja do zagrania koncertu, choćby w
najdalszym zakątku Polski, na pewno będzie można na nas liczyć! Początkiem
listopada będzie nas można zobaczyć na kilku koncertach na Śląsku i w
Małopolsce, u boku Radogosta i Silent Stream Of Godless Elegy, a 15 grudnia we
Wrocławiu wraz z japońską gwaizdą muzyki rockowej - zespołem Black Line.
THoG: Co robicie poza zespołem? Posiadacie jakieś side projecty, tudzież pasje
pozamuzyczne?
Vi: Interesuje mnie wiele form kreatywnego wyrazu takich jak wszelaka grafika,
ruchomy obraz jak i ożywianie komputerów
Utis: To się może źle skończyć... składanie hołdu własnej próżności... ale brzmi
ekscytująco... więc napiszę, że kocham książki \m/
THoG: Na koniec jeszcze jedno pytanie: czy jest jakiś zespół, z którym
najbardziej chcielibyście zagrać na jednej scenie?
Vi: Tak. Jest taki zespół, który chcieli byśmy poprosić o supportowanie nas:
Nightwish A tak naprawdę to uważam, iż
Tuomasowi należy się szacunek za to co robi w materii popularyzowania
symfonicznego metalu.
Utis: Bez komentarza… chociaż nie, są 2 polskie nowe zespoły z którymi chciałbym
dzielić scenę: Electric Chair i Kingom Waves.
Dzięki i Pozdrawiamy!
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Dowiedzieliśmy
się sporo, a więc czas przejść do sedna. Na „Revival” dostajemy 10 utworów o tytułach,
które w tym gatunku raczej niczym nie zaskakują. Otwierający przedstawienie „Descent
of Your Destiny” już od początku ukazuje całe symfoniczne oblicze grupy. Bardzo
ciekawy „groove” w połączeniu z lekko orientalnym zabarwieniem zaciekawia i jak
najbardziej wzbudza chęć do dalszego słuchania. Dość urozmaicony, z ciekawą
linią – jeden z najlepszych utworów na płycie.
Po nim następuje „In the End”
zaaranżowany bez większej filozofii jako typowy utwór gothic metalowy. Nie
zamierzam jednak sugerować iż jest „zwyczajny”, gdyż główna melodia jak i
poboczne orkiestracje są niesamowicie dobrze ułożone i wykonane. Jest to
bezsprzecznie utwór, po którym płyta będzie kojarzona. Gdy po raz pierwszy
odsłuchiwałem „Revival” odtworzyłem go 3 razy jeszcze przed zapoznaniem się z
resztą krążka…
…która niestety wraz trzecim
utworem zaczęła mnie nieco rozczarowywać. W „Voice of Eternal Love” słychać
bowiem, jak na mój gust, przeładowanie elementami symfonicznymi, które do tej
pory przepuszczały gitary zachowując bliską granicy, ale jednak równowagę.
Powermetalowe rytmy wraz z przeładowaniem symfonicznym ocierają się zazwyczaj o
kicz, także trzeba z tym uważać.
Czwarty utwór na szczęście rekompensuje
wszystko. Jest piękny i potężny, słychać w nim wyraźne inspiracje zespołami
sceny holenderskiej. Świetne, wręcz czarujące są wokale Eydis, o których
jeszcze w tej recenzji nie wspominałem. Dziewczyna zrobiła naprawdę duże postępy
w porównaniu z nagraniami Noxiferis, które też nie były złe. W głosie słychać
większą estetykę, dynamikę. Bardzo ładnie brzmią nieco niższe zejścia, o
których wokalistki często zapominają w pogoni za idealnym sopranem.
Przesłuchujemy „Siren”,
którego refren nieco za mocno przypomina dokonania Nightwisha i co czujemy? Coś
tutaj chyba zbyt mocno pędzi nie dając chwili wytchnienia. Tak właśnie jest i
nie zmienia się to aż do końca. Wiktoriańska maskarada trwa bezlitośnie dalej i
ani myśli dać nam nieco czasu na złapanie oddechu. Nie mówię tutaj o typowych
balladach, które nie na każdej płycie muszą się znaleźć, ale próżno szukać na „Revival”
wyciszeni. Płyta przytłacza mnogością elementów symfonicznych i jest według
mnie pod tym względem „przedobrzona”.
Nie inaczej jest przy „Servants of Beauty” i „Prince
of Night”. Utwory są dobre, jednak prawie nieustannie świecące wskaźniki
maksymalnego poziomu na moim mikserze sugerowałyby bardziej, że słucham albumu
black- czy deathmetalowego. W „Don’t Let Them Cut My Wings” zespół ponownie
wraca do niezbyt lubianej przeze mnie stylistyki powermetalowej by w "Juliet’s
Tale" po raz kolejny pokazać kunszt swoich kompozycji i przede wszystkim linii
wokalnych. „Creed” bardzo ładnie kończy album dając wreszcie nieco więcej zróżnicowania
dynamiki, co zostawia miłe wrażenia po tym, jak wybrzmią ostatnie dźwięki.
Jaka jest cała płyta? Na pewno
dobra, miejscami wyśmienita, zaś na pewno też nie idealna. Elementy symfoniczne
w muzyce metalowej mogą tworzyć cudowne i potężne efekty, jednak warto
pamiętać, że jakkolwiek bardzo chcemy, by nasza muzyka była nimi nasycona,
należy pamiętać, iż to właśnie rozważne ich stosowanie oraz pozwalanie
słuchaczom na lekkie ochłonięcie, by za chwile znów ich czymś zaskoczyć. To
naprawdę potęguje efekty.
Victorians - Aristocrats' Symphony – niewątpliwie wyjątkowy
na naszej, krajowej scenie zespół ma aspiracje i predyspozycje do dalszej, owocnej w
sukcesy działalności. Myślę, że po pewnym „dotarciu się” wszystkich
zgromadzonych pomysłów i wykorzystaniu całego potencjału, który czuć w ich
muzyce będą w stanie zdziałać jeszcze dużo dobrego (czego i sobie życzę,
ponieważ chętnie posłucham :).