poniedziałek, 19 marca 2012

The Proof - Galeria Złudzeń [2010]

 Dokąd zmierzasz ty, o tej porze nocy?

              Blisko 20 lat minęło od aktywności niejakiego Batona w malborskim składzie „Dom Snów”, lecz charyzmatyczny frontman nawet po długim okresie artystycznego spoczynku nie spoczął i wciąż sieje muzyczny zamęt. The Proof to projekt powołany do życia w 2003 roku, tym razem w Rybniku. Styl? Jako pierwsza do głowy przychodzi zimna fala zmiksowana z gotykiem, zionąca batcave’owymi otchłaniami. 

                „Galeria Złudzeń” to pierwszy longplay tejże formacji. Produkcją zajęli się sami muzycy. Wierząc informacjom na okładce, jedynie wokale zarejestrowane zostały w studiu. Wart zaznaczenia jest fakt, iż Baton do pomocy ma tylko dwóch kompanów – zajmującego się gitarami Żabę, którego gra jest głównie rytmiczna oraz polega na dostarczaniu dodatkowych efektów, oraz Josefa – klawiszowca, który jest nader wszechstronny, gdyż nawet na żywo przejmuje także funkcję sekcji rytmicznej (tak tak, wiem, co może zdziałać dzisiejsza technika, ktoś jednak musi sprawować nad tym pieczę). Tyle tytułem wstępu, czas posłuchać jak to wszystko brzmi.

                Muzyka w porównaniu do Domu Snów jest „czystsza” i jakoś bardziej…racjonalna. Brak w niej dawnego obłędu i brudu, albo może po prostu jest tych elementów mniej. Atmosfera jednak dalej jest obecna, choć w trochę innej formie. Wokale czasami kuleją , są zbyt pretensjonalne i nawet jeśli miały brzmieć teatralnie, to miejscami jest to po prostu przebarwione. Jest też jednak sporo dobrych momentów, a Baton z pewnością nadaje muzyce The Proof charyzmy. Kompozycje na początku są ciekawe, pod koniec płyty mogą jednak stać się zbyt przewidywalne. Przesterowana gitara w tle brzmi ciekawie, w sposób trochę inny, niż znany z muzyki czysto rockowej. Słychać dużo puszczonych dźwięków z nałożonymi efektami, co nadaje muzyce The Proof nieco więcej brudu i zadziorności.

                Całkiem charakterystyczny klimat jest jednak w muzyce The Proof zachowany. Pomimo nieco zbyt sterylnej oprawy, dalej czuć obłęd. Płyta jest dobra na samotny, miejski spacer po zmroku. Aby jednak poczuć prawdziwy klimat zespołu, polecam udać się na któryś z niestety nielicznych koncertów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz