Blackmetalowa destrukcja w industrialnej otoczce.
Prowadzona
przez Oriona Vesania na drugiej płycie studyjnej wyraźnie zmienia kierunek, w
którym celuje swoją muzykę. Z symfonicznego black metalu w starym stylu zespół
przemienia się w industrialną maszynę wojenną przywołującą w wyobraźni
postapokaliptyczne wizje. Czy było to dobre posunięcie? Postaramy się ocenić.
Zacznijmy
od układu ścieżek (o ironio!). Wszystkie piosenki, jak na poprzedniej płycie
przed własnymi tytułami określone są jako „Path I, II” itd… (zastosowano jedynie
zmianę cyfr z arabskich na rzymskie), co zapewne służy podzieleniu płyty
bardziej na części, niż na piosenki do słuchania osobno. Ponadto znajdujemy
trzy interludy : Lumen Clamosum („światło hałaśliwe”; w utworze zaskakują
ukryte pod elektronicznymi brzmieniami słowa modlitwy „Święty Boże, Święty
mocny, Święty nieśmiertelny”), Lumen Funescum („światło zabójcze”) oraz Lumen
Coruscum („światło migające”). Nadają one niewątpliwie klimatu oraz nieco
wytchnienia pomiędzy naprawdę mocnymi kawałkami. Prócz tego, jako „Path XIII”
dostajemy od Oriona i spółki 25:59 minut ciszy.
Technicznie
album jest bardzo dobry. Szybkie tłumione partie gitarowe wraz z perkusją
brzmią jak napędzane przez szwajcarski zegarek. Zabójczy motyw z przechodzeniem
w triole znajdziemy m.in. w „Path II. Posthuman Kind”. Baza gitarowo-bębniarska
stoi na naprawdę wysokim poziomie i już sam ten fakt zachęca do zapoznania się
z płytą. Znajdziemy tu zarówno blasty, jak i bardziej stonowane rytmy (np.
„Path VI. Phosphorror” ). Nie
zapominajmy jednak, iż Vesania to zespół posiadający w składzie klawiszowca.
Siegmar nie szaleje, nie gra popisowo, rozpościera jednak ładną aurę tajemnicy
nad rytmicznym chaosem. Jeśli wszelakie wstawki z samplami również są jego
zasługą, spisał się na medal. Na koniec mojej oceny pozostawiłem wokal Oriona,
który mocno zmienił się od poprzedniej płyty. Nie jest to już wokal
blackmetalowy, dopasował się raczej do postnuklearnej atmosfery krążka, dodano
mu nieco przesteru, nie wieje od niego już taką dzikością, ale chyba taki
właśnie głos pasuje to tej muzyki, choć subiektywnie wokal na „God the Lux” nie
jest silną stroną.
Podsumowując,
płyta jest zrealizowana z rozmachem, posiada surowy, nowoczesny klimat. Łącząc
to z ciekawą aranżacją i dobrym wykonaniem otrzymujemy kawałek interesującej i
mocnej muzyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz