poniedziałek, 23 września 2013

Slowdive - Souvlaki [1993]


Młodzieńczy duch w dźwiękach zaklęty.

Shoegaze to gatunek, który do tej pory  kojarzony był przeze mnie z zapędami ku niemu zespołów z pogranicza depresyjnego black metalu, takich jak Dopamine, Dernier Martyr czy Alcest. Po pierwszym kontakcie ze Slowdive urzekło mnie w ich muzyce coś, czego nie potrafiłem nazwać, ale jednocześnie coś, co już kiedyś znałem. Po krótkim poszukiwaniu informacji i dowiedzeniu się, że to jedni z protoplastów gatunku wszystko stało się jasne.

Souvlaki to pierwszy pełny album zespołu po który sięgnąłem. Muszę zastrzec, że jedno przesłuchanie nie wystarcza, by w pełni poczuć o co w muzyce Brytyjczyków chodzi. Od samego początku zespół pokazuje nam swoje mgliste, nieprzeniknione, ale jednocześnie melodyjne i wielobarwne oblicze. „Alison”, które swoją drogą jest jednym z najlepszych utworów na płycie rozpoczyna album dając odrobinę nieco klarowności na zwrotkach, która – owa klarowność z biegiem czasu zaniknie prawie całkowicie. „Machine Gun” z jakby ironicznym dopasowaniem tytułu opada miękko zalewając nas kolejnymi warstwami modulowanych gitar, syntezatorów i wokali. W niekonwencjonalnie balladowym „Here She Comes” mamy okazję wyciszyć się przed psychodelicznym „Souvlaki Space Station”, który z kolei wprowadza nas do chyba największego przeboju tej płyty – „When the Sun Hits”. Pozwolę sobie subiektywnie stwierdzić, że utwór tak chwyta za serce, że jest wręcz stworzony do bycia „osobistym” i łączyć się z konkretnymi wspomnieniami. Od tego momentu płyta zwalnia i powoli prowadzi nas ku końcowi. „Dagger” delikatnymi gitarami akustycznymi daje ostatni akord Souvlaki.

Odczucia po przesłuchaniu drugiego studyjnego albumu Slowdive są u mnie pozytywne głównie dlatego, że płyta nie daje się w stu procentach poznać. Kolaż dźwięków tworzy nieprzebyty krajobraz dźwiękowy jednocześnie nie tracąc na melodyjności, trzymając wolne tempa i nie tworząc chaosu. Brytyjczycy z Reading zawarli w tym wszystkim atmosferę nastoletnich marzeń i beztroski, która jest jak najbardziej autentyczna, bo przecież wszyscy byli w bardzo młodym wieku rozpoczynając karierę w Slowdive. Warto też wspomnieć, że Rachel Goswell i Neil Halstead – dwie główne postacie zespołu znały się od wczesnego dzieciństwa.

Souvlaki łatwe nie jest. Nie jest też dobrą płytą na każdy moment, za to na pewno będzie idealne na wyciszający wieczór po całym dniu. Jest to też płyta nieprzejrzana, która chyba nigdy się nie znudzi, bo nigdy nie da się jej w całości poznać, tak jak nie da się poznać wszystkich tajemnic młodości, która przemija. Ta wspólna cecha chyba właśnie łączy te dwie rzeczy i czyni je „zaczarowanymi”.


1 komentarz: