niedziela, 4 września 2011

Within Temptation - The Unforgiving [2011]

Nowy wizerunek, otoczka i przebojowość.

Holendrzy z Within Temptation długo, bo prawie 4 lata kazali nam czekać na kolejny po „The Heart of Everything” pełnometrażowy krążek.  W międzyczasie dostaliśmy fantastyczne DVD koncertowe „Black Symphony”, album z akustycznymi reinterpretacjami wcześniejszego repertuaru, singiel „Utopia”, który dawało się nawet słyszeć w radio.  Na pełny album pora była już jednak najwyższa i kolejne sztukowanie nie było w stanie tej luki zapełnić.

Mówiąc szczerze, to trochę się obawiałem co z tego wyjdzie.  Owa „Utopia” jakoś mnie nie przekonała, wokalne wojaże na nurt DJski pani den Adel także, zaś singiel „Faster” dość mocno zaskoczył silną zmianą stylistyczną.  Kawałek jest chwytliwy, stworzony w stylistyce typowo rockowej. Myślałem, że singiel będzie jedynym tak wyeksponowanym pod tym względem elementem na płycie, jak to często bywa, jednak myliłem się.

Warto wspomnieć, że „The Unforgiving” ma swoiste komiksowo-filmowe „zaplecze”, opowiadające historie podejmujące tematykę zła i moralności. Czy jest to pomysł dobry? Zależy to na pewno od odbiorcy. Ja osobiście widzę tu niewielką spójność obu elementów, ale to tylko subiektywna ocena. Zajmijmy się jednak muzyką.

 Płyta rozpoczyna się intrem powiązanym z owymi filmowymi historyjkami, po którym następuje „Shot In The Dark” i w tym momencie uświadamiamy sobie, że „Faster” nie będzie wyjątkiem na tej płycie.  Tym, co rzuca się w uszy są mocno ściszone w porównaniu do poprzednich płyt gitary. Wokal jest bardzo wyeksponowany, zdecydowanie dominuje muzykę. Brzmienie straciło na klasycznej symfoniczności, a co za tym idzie, na majestatyczności. Klawisze przywodzą trochę na myśl lata ’80, co zresztą potwierdziło się w wywiadzie z Sharon.  Ponadto, będąc już przy brzmieniu, na minus działa w mojej opinii jeszcze jedna rzecz.  Dolne częstotliwości są zbyt wyciszone. Nawet w momentach mocniejszego uderzenia czy też grania tłumionego nie czuć choć odrobiny mocy przesterowanych gitar.

To tyle o brzmieniu. Motyw energicznego, chwytliwego, rockowego utworu przewija się  prawie na każdej ścieżce tego albumu. Pomimo, albo właśnie z winy tej chwytliwości, wiele utworów jest do siebie podobnych i nie zapada w pamięci. Wyjątkami mogą być „Fire and Ice” czy „Lost”, ukształtowane w całkiem przyjemne ballady, jednak słychać w nich różnicę do ballad z wcześniejszej twórczości Holendrów, szczególnie w refrenach, które wydają się zbyt „przebojowe” jak na takie utwory. Całkiem pozytywnie zaskakuje przedostatni „A Demon’s Fate”, w którym przynajmniej na początku słychać gitary tworzące riffy choć trochę metalowe, za to utwory takie jak „Sinéad” mogłyby spokojnie stać się przebojami dyskotekowymi. „Stairway To The Skies” kończy album z pewną dawką emocji. Mimo blisko godziny grania, album mija szybko i nie dłuży się.

Przyszedł czas na podsumowanie. „The Unforgiving” to album rockowy z dużą dawką elektroniki. Dla mnie, jako człowieka, dla którego Within Temptation było zespołem kształtującym niegdyś w pewnej mierze preferencje muzyczne album ten brzmi obco i myślę, że wielu ludzi ma podobne odczucia. Daleki jestem od naklejania plakietki „komercja” i panicznego unikania rzeczy z taką plakietką, jednak w tym wypadku wydaje mi się, że muzycy chcieli nieco przedobrzyć. Zapewne zyskają dzięki temu nowych słuchaczy z innymi preferencjami i może taki właśnie był zamysł, tego nie wiemy.  Tak czy inaczej, każdy fan Within Temptation powinien ten album przesłuchać i sam ocenić, czy kupuje nowy wizerunek Holendrów czy nie. Ja pozostawię sobie „The Unforgiving” jako muzykę lekką, łatwą i przyjemną, lecz mdlącą w nadmiarze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz